Prezentacja filmu "Nie opuszczaj mnie" na Festiwalu w Gdyni
maj 2010
Prezentacja filmu "Nie opuszczaj mnie" na Festiwalu w Gdyni maj 2010
francesco francesco
2357
BLOG

Na początku była Ewa – czyli o Rewolucji Latającego Namiotu

francesco francesco Polityka Obserwuj notkę 12

 

W kwietniu toczyła się jeszcze na łamach "Rzeczpospolitej" debata o sensie protestu namiotowego. Skończyła się ona jednak tekstem Pasmo upokorzeń i kłamstw („Rz” 20.04.2011 r.), gdyż nikt Ewie na tak odpowiedzialny, konkretny i racjonalny tekst nie odpowiedział.

W międzyczasie odbyło się już 17 ważnych spotkań, doszło do kolejnej pacyfikacji, Flash Moba Krzesełkowego, słynnego"ataku na Michnika", ale co najważniejsze:

ludzi na Krakowskim Przedmieściu wciąż łączy nadzieja na zmianę w Polsce.

Tą nadzieją jest w dużej mierze sama Ewa Stankiewicz. Piękna kobieta, z błyskiem w oku i uśmiechem na twarzy, o której nawet wrogowie mówią: jej naprawdę zależy.

 

 

 

 

 

 

 

fot. Maria Mackiewicz

 

 

 

Ewa - przywódca

Kto to w ogóle jest Ewa Stankiewicz? To skromna, o rzadko spotykanym instynkcie społecznym, kobieta zwykłych ludzi. Jak mało kto, ma w sobie idealne wyczucie, co do tego gdzie i kiedy uczestniczyć w wydarzeniach. Zaczęła od "Trzech kumpli" - filmu po którym wyautowany został wieloletni redaktor „Gazety Wyborczej”, Lesław Maleszka (TW „Ketman”). Jak pamiętamy, był on odpowiedzialny za wiele tekstów m.in. o Kościele Katolickim w Polsce, lustracji oraz o samym Janie Pawle II. Później byli "Solidarni 2010", czyli zarejestrowane wspólnie z Jankiem Pospieszalskim rozmowy Polaków z Polakami w dniach żałoby z kwietnia 2010 r. W międzyczasie Ewa Stankiewicz stworzyła również fabułę „Nie opuszczaj mnie”, całkowicie przemilczaną w ramach ostracyzmu środowiskowego, na czele którego stanął duet Gutek-Olbrychski.

W 2011 r. zrealizowała dokument o "konflikcie polskim", czyli film "Krzyż". Był on wynikiem tego, że po "Solidarnych" Ewa postanowiła zostać z kamerą wśród zwykłych ludzi, zamiast przepraszać salon za „dokument bez odpowiedniego komentarza”. Ostatnio to znowu ona nakręciła wraz z Jankiem rozmowy z rodzinami smoleńskimi, z których powstała "Lista Pasażerów".

 

Dziś Ewa jest przywódcą rewolucji. Rewolucji Latającego Namiotu.

 

Kobieta, która inspiruje

 

Przypomnijmy: "Trzech kumpli" był środowiskowym wstrząsem. Bez żartów. Na Czerskiej nie ma osoby, która by jej nie kojarzyła. Już wtedy wiadomo było, że stanie „Gazecie Wyborczej” jeszcze nie raz ością w gardle. I jest tak do dziś. Niejednego Ewa wtedy zainspirowała. Dla wielu późniejsze pojawienie się jej nazwiska w mediach nie było zaskoczeniem. Jedną z takich osób był autor tego tekstu.

Ona postanowiła nowoczesność użyć by promować konkretne idee i wartości. EwaStankiewicz w ciekawej formie filmowej, zaprezentowała "układ", który niezbyt skutecznie próbowali pokazywać politycy. U niej ten "układ" czuło się każdym milimetrem taśmy filmowej i każdą klatką prezentowanego obrazu.

Dla sprawiedliwości przypomnijmy, że "Trzech Kumpli" współtworzyła z Ewą Anna Ferenc, która później zajęła się odkłamaniem teorii tzw. Antykatynia. Ich drogi zeszły się znów 10 kwietnia 2010 r. Anna Ferenc stworzyła znakomity obraz Polski w czasie żałoby, oczami zagranicznych korespondentów, pt. „Zobaczyłem zjednoczony naród”, Ewa w filmie „Krzyż” pokazała tą „ciemną stronę”, która szybko przejęła rząd dusz. 

 

 

fot. Maria Mackiewicz

 Ewa zwykłych ludzi

 

Ewa Stankiewicz to początek nowej jakości. Widzieliśmy tę nową jakość w filmie "Solidarni 2010", gdzie Ewa zrobiła coś "po prostu", czyli oddała zwykłym ludziom głos. Nie pobiegła pytać się o zdanie autorytetów wszelkiej maści, a po prostu weszła w tłum i zadała proste pytania. „Dlaczego? Po co? Co dalej?”. A ludzie otworzyli się przed nią i tak powstał obraz chwili, ale i obraz ich stanu w tamtych dniach. „Zdjęcie” które nikomu nie wyszło tak wyraźnie. I w ogóle nikomu nie przyszło do głowy tego zdjęcia robić. Ewa wyczuła, że to jest moment, by jeden szklany ekran wyłączyć i inne szklane oko włączyć. To było też jej główną winą.

Nie zainteresowała się tym, co elity miały do powiedzenia nt. katastrofy, żałoby, społeczeństwa i bieżącej polityki. A to dlatego, że ją interesują ludzie, i to elity zabolało. Szczególnie, że zwyczajni ludzie okazali się „nie takimi, jacy być powinni”.

Dlatego też postawiono jej jeden z najcięższych zarzutów dla reżyserskiej niezależności - o robienie dokumentu na polityczne zamówienie. Pamiętamy jak z pełną powagą zestawiano datę premiery filmu (skądinąd przesuniętą) z datą ogłoszenia startu kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego.

To właśnie „Solidarni 2010” i atak na ten film pod hasłem „to film z opłacanymi aktorami” stał się bezpośrednim powodem słynnego okrzyku. Parotysięczny tłum na Krakowskim Przedmieściu 9 maja wykrzyczał mainstreamowi w twarz głośne „Nie jesteśmy aktorami!”, co zostało przez media przemilczane.

 

 

Ewa Stankiewicz, po natychmiastowej pacyfikacji żałoby przez władzę, została z ludźmi. Dlatego też stała się naturalnym obserwatorem wydarzeń „spod Krzyża”, dzięki czemu ma do dziś najlepszy zbiór nagrań z tych dni. To z nich powstał już jeden film pt. „Krzyż”. Film - petarda, ze względu na swoją moc dokumentacyjną. Obraz ten to zapis złowrogiego ataku różnej maści nihilistów, skierowanego przeciwko grupce zwykłych ludzi, których winą było przywiązanie do symbolu swojej religii. „Krzyż” zadaje kłam dwóm stereotypom: propagandowej teorii, jakoby to „obrońcy Krzyża” byli zagrożeniem dla obywateli oraz jakoby to „młodzi wykształceni z wielkich ośrodków” byli jasnymi aniołami postępu. Barbarzyńcy w filmie „Krzyż” pokazali swoje pazury i to dzięki Ewie Polacy mogli je zobaczyć.

 

 

 

Zmiany w Ruch!

 

 

Ewa Stankiewicz, jako obserwator postanowiła w pewnym momencie zacząć działać. Życie wśród zwykłych ludzi nie pozwoliło jej na obojętność w stosunku do tych, których filmowała. Ludzie przychodzili do Ewy i mówili, że chcą coś zmieniać, że w niej odnajdują inspirację. Tak powstało środowisko Solidarni 2010. Stowarzyszenie, które zawiązało się, by zmiany wprowadzić w życie przez ruch. Ruch społeczny.

Ludzie skupieni wokół Ewy są w różnym wieku, różnego wykształcenia i profesji. Wszystkich łączy rzeczywistość ukazana w filmie „Solidarni 2010”. A widzieliśmy wspólnotę ludzi, dla których naprawdę Ojczyzna jest najważniejsza!

Pierwszym większym działaniem członków ruchu była zorganizowana wraz z „Gazetą Polską” manifestacja i konferencja nt. wolności słowa. Z jednej strony znana z „brudnej roboty” Agnieszka Kublik wyznaczała na łamach „Wyborczej” dziennikarzy do wyrzucenia z TVP, z drugiej ruch Ewy Stankiewicz bronił ich, broniąc tym samym pluralizmu w mediach, czyli jednej z podstaw społeczeństwa demokratycznego.

Drugim wydarzeniem była reakcja Solidarnych 2010 w Sejmie 19 stycznia 2011 r., podczas ogłaszania przez rząd działań ws. katastrofy. Tego samego dnia komisja Millera ogłosiła nagrania z wieży kontrolnej w Smoleńsku, z których wynikało iż samolot został źle sprowadzony przez rosyjskich kontrolerów. Marcin Plewka, działacz Solidarni 2010 został wyprowadzony z Sejmu za trzymanie w ręku plakietki „Smoleńsk – chcemy prawdy”.

 

 

Rewolucja Latającego Namiotu

fot. Maria Mackiewicz

 

 

9 kwietnia 2011 r., dzień przed rocznicą tragedii w Smoleńsku, Ewa Stankiewicz naantyputinowskiej manifestacji ogłosiła iż 10 kwietnia stanie przed Pałacem Prezydenckim białe miasteczko, w postaci „namiotu Solidarnych”. Cel jest prosty: 4 postulaty. Po ich wypełnieniu namiot ma zniknąć.

Następnego dnia Straż Miejska siłą usunęła stamtąd ludzi oraz brutalnie pobiła dziennikarza „Gazety Polskiej”, Michała Stróżyka relacjonującego wydarzenia.

12 kwietnia „ludzi z namiotu” wsparła armia tulipanów. Piszę armia, ponieważ kwiaty, tak jak w przypadku zniczy, okazały się na tyle niebezpieczne, że trzeba było wysłać na nie szwadron Straży Miejskiej.

 

 A o co chodzi Ewie i „Solidarnym”?

Ten ruch chce spełnienia konkretnych, sprecyzowanych i dobrze uargumentowanych czterech postulatów. W tym celu postawili na akcję protestacyjną pod hasłem „do skutku”. Do dziś niestety zaatakowana została jedynie forma, nie zechciano jednak odnieść się do treści. Co najbardziej wymowne, to że media, gdy już wspominają o postulatach, mówią jedynie o pierwszym, stawiając go wbrew intencjom Solidarnych – w kontekście partyjnej walki. Tak więc przekaz brzmi: „Solidarni chcą dymisji Tuska, bo chcą rządów Kaczyńskiego”.

Taki zabieg pozwala na dwie rzeczy: przedstawienie tych ludzi jako partyjnych zadymiarzy, a jeden z ich postulatów, jako zamach na demokrację (w końcu Tuska wybrała większość) i sposób jej funkcjonowania. Przy okazji beztrosko przemilcza się kwestię prawa nie tylko do manifestowania swoich poglądów, ale i do krytyki i żądania dymisji również legalnie wybranych władz, by już całkowicie zdyskredytować ten ruch.

Niepokojąca w całej sprawie jest również „polityka medialna” w relacjonowaniu wydarzeń dotyczących namiotu. Wpierw powiedziano o pacyfikacji namiotu, na marginesie wspominając o pobiciu Michała Stróżyka, bez zauważenia podstawowej sprawy - że jest dziennikarzem. Następnie gdy PAP uczestniczył w konferencji prasowej zwołanej przez Ewę Stankiewicz, naktórej omawiano sprawę pobicia dziennikarza: z konferencji nie spisano żadnej depeszy. Tak samo było i przy kolejnej konferencji, gdzie w odpowiedzi na atak prezydenta Komorowskiego (stwierdził iż przed Pałacem postawiono „namiot nienawiści”), Ewa wyraziła obawę o bezpieczeństwo manifestujących po inwektywach Komorowskiego, przypominając iż „spór o Krzyż” zaognił się po równie pochopnych słowach prezydenta.W tej walce z przekazem medialnym i łatkami, które się przylepia do namiotu Solidarni 2010 jak na razie wydają się całkowicie opuszczeni. Najczęstszą reakcją jest kpina, gniew, bądź powątpiewanie w sukces całego przedsięwzięcia. A nie zauważa się, że środowisko skupione wokół Ewy jest pierwszym po „Solidarności” ruchem społecznym, mającym zdecydowane, konkretne i osiągalne cele polityczne. Grupą ludzi nie sponsorowaną przez żadną partię, nie szukającą miejsca na salonach. Ruchem do konkretnych zadań, wyznaczającym sobie sprecyzowane cele. Na „namiocie nadziei na normalne państwo” wypisane są punkt po punkcie wszystkie 4 postulaty:

  1. Żądanie dymisji rządu Donalda Tuska, Tomasza Arabskiego, Radosława Sikorskiego, Bogdana Klicha i Jerzego Millera za zdradę interesów państwa polskiego oraz postawienie ich przed Trybunał Stanu, by ten orzekł, czy doszło do zdrady stanu.

  2. Powołanie międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy

  3. Natychmiastowa zgoda na ekshumację ciał ofiar tych rodzin, które o to prosiły.

  4. Ujawnienie zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.

 

 A jakie aspiracje mają Solidarni 2010? Jak sami mówią ich aspiracją są 4 postulaty. Po ich spełnieniu wracają do domów. Z poczuciem dobrze spełnionego zadania.

 

francesco
O mnie francesco

Jestem świadomym Polakiem, Europejczykiem i obywatelem tego świata. Możesz mnie też nazwać czujnym recenzentem rzeczywistości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka